Emocje

Skończyłam 25 lat.

7 lutego 2016

Nie wiem czy wszyscy jesteście świadomi tego, że niecałe 3 tygodnie temu skończyłam 25 lat. Te 25 lat to była dopiero wyprawa przez życie! Miliony przejechanych kilometrów, dróg, zakrętów i rozwidleń. Mnóstwo znaków ostrzegawczych i tych drogowych. Twarze, twarze ludzi obojętnych i bliskich sercu. Narodziny wielkiej miłości i jej tragiczny w skutkach koniec. Ślub i rozwód. Studia i ich porzucenie. Przeprowadzka do Łodzi i do Warszawy. One night standy i zauroczenia, które trwały dłużej niż kilka nocy. Te urodziny były wyjątkowe. Tak najbardziej. Każde inne wcześniejsze czegoś nie miały – czegoś mi w nich brakowało. Nie pamiętam tych chwil w większości, ani tych ludzi, którzy byli obok. Przynajmniej nie pamiętam tego, kim byli kiedyś, widzę kim stali się teraz.

Ostatni rok to była walka. Taka naprawdę poważna, wielka bitwa ze sobą, ze swoimi myślami, z pracą, z pieniędzmi, ze łzami, które cisnęły się do oczu. Walka z moralnością, etyką, miłością. Bardzo mocno walczyłam nie wiedząc dokładnie o co. Po prostu się wierzgałam. Za dużo, za mocno, za szybko chciałam czuć, żyć, kochać. Chciałam udowodnić wszystkim dookoła i sobie, że dam radę. W ciągu tych 25 lat przeżyłam dużo więcej niż moje rówieśniczki – nie zrozumcie mnie źle – nie chcę tutaj przypisywać sobie wielkich zasług ani nic z tych rzeczy…

ale jestem z siebie dumna.

Wiecie co? Dałam radę. Przeżyłam relację, w której byłam latami, jej rozkwit i zakończenie. Przeprowadzkę do wielkiej stolicy i trudny start. Znalazłam pracę, w miarę poukładałam sobie przeszłość. Iiii znalazłam się, w grudniu jakoś, pod koniec roku, taka szczęśliwa. Czułam się, jakbym dopiero zaczynała być tą 24latką. Że to wszystko wcześniejsze to trochę za dużo momentami było na moje barki. Że zdążyłam zostać żoną i rozwódką, a nigdy nie miałam czasu być studentką, nie miałam chwili, żeby nauczyć się flirtować, pójść do łóżka z kimś mniej odpowiednim, narobić sobie wspomnień na całe życie. Wtedy nie czułam, że może mi tego kiedyś brakować, że mogę być zawiedziona, że “ale jak to? To nic mnie już nie spotka nowego?”.

Przed samymi urodzinami dotarłam do miejsca, w którym byłam szczęśliwa. Pogodzona z losem poniekąd, zaplanowałam sobie ten rok dla siebie – chciałam skupić się tylko na sobie. Nie na facetach, związkach, nie na poszukiwaniu szczęścia dookoła. Miałam to być ja, ja i jeszcze raz ja!

Śmiało przyznam: nigdy nie miałam takiego początku roku. Otoczona pięknymi i dobrymi ludźmi czuję się kochana, ważna, wartościowa. Czuję, że nie biorę, ale daję dużo od siebie. Że gotowa jestem na całą przyszłość, na kolejne lata, że już nie zanoszę się łzami w samotności. Że już nie oszukuję innych, że jest dobrze, bo zaczęłam być szczera ze sobą. Myślę o czymś i wcielam to w życie. Tak było np. z dietą i zmianami dot. mojego życia prywatnego. Dałam się porwać, ponieść, w najmniej oczekiwanym momencie znalazłam się w najbardziej odpowiednim miejscu z odpowiednimi ludźmi.

25 urodziny świętowałam trzy tygodnie mając przy sobie tych, których kocham i lubię, od których się uczę, których sama próbuję czegoś nauczyć. Śmiałam się i wzruszałam, płakałam ze szczęścia i piłam szoty z wielkich kieliszków. Jechałam pociągiem tylko po to, żeby popaść w jego ramiona. Dostałam piękne kwiaty, aparaty i mnóstwo dobrych słów.

Ii żyję sobie jako 25 latka. Jestem gotowa na przyszłość i wiem, że wciąż jestem gotowa kochać. I może to śmiesznie zabrzmi, ale bardzo siebie takiej potrzebowałam. Takiej świadomej, odważnej i dumnej z siebie.

Przeczytaj również

6 komentarzy

  • Reply Katarzyna J. Markiewicz 7 lutego 2016 at 21:31

    brawo, Kochana 🙂 :* Niech każdy kolejny rok będzie piękniejszy i jeszcze bardziej świadomy 🙂 Cmok!

    • Reply Paulina Hofman 9 lutego 2016 at 10:27

      Kochana moja! 🙂
      P.

  • Reply głupie serce 8 lutego 2016 at 00:09

    Wszystkiego pięknego!

    Bo zasługujesz na to 😉

    M.

    • Reply Paulina Hofman 9 lutego 2016 at 10:27

      🙂 Dzięki piękne!

  • Reply sink.zodiac 8 lutego 2016 at 14:47

    Chyba tak mi się Ciebie zawsze dobrze czyta, bo jesteśmy w tym samym miejscu. Ja też przez ostatnie kilka miesięcy zrzucam warstwy niezadowolenia i odkrywam siebie w pełni, i już całkiem siebie akceptuję, bo wiem, nad czym muszę pracować, a co tak naprawdę jest ok. Zaczynam powoli widzieć siebie nie jak zawsze, ale tak jak widzą mnie inni. Powodzenia dla Ciebie (i też dla siebie) w spełnianiu się w życiu przez najbliższe lata! 🙂

    • Reply Paulina Hofman 9 lutego 2016 at 10:28

      Piękne życzenia dla nas obu, ja się dołączam do nich i trzymam za nas kciuki. Razem raźniej! 🙂
      P.

    Zostaw komentarz